Na świecie panuje pogląd, że zajmowanie się zawodowo
sprzątaniem to coś złego, urągającego godności normalnego człowieka. Ja uważam,
że to praca jak każda inna i jestem w stanie stwierdzić, że daje mi
satysfakcję. Zawsze dawała. A teraz, kiedy została mi tylko ona, chcę się
oddawać jej całkowicie… On był inny, szanował mnie za to, co robię. Nie ma Go już
ponad tydzień, a ja nie wiem co się dzieje. Telefon nie odpowiada, szukałam
wszędzie. Każdego dnia dziękuję za to, że Bóg postawił na mojej drodze Jego, ale są takie dni, kiedy mam ochotę
przeklinać go z całych sił za to, że chwilę potem odebrał mi moje szczęście.
Nie chciałem
odchodzić, uwierz. To trener powiedział, że już nie widzi mnie w drużynie, za
często cuchnęło ode mnie dwudniowym melanżem podczas treningów, zbyt mało
koncentracji wkładałem w wykonywanie poleceń. Doigrałem się. A najgorsze jest
to, że wiem, że próbowałaś mnie ochronić. Nie słuchałem, bo zawsze wiedziałem
lepiej. Zawsze. Nawet wtedy, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, a ty
gwałtownie odwróciłaś wzrok, nie chciałaś patrzeć na mój nagi tors. Chyba
myślałaś, że nikogo już nie ma w szatni i dlatego weszłaś, żeby posprzątać, prawda? Zostałem wtedy dłużej by
uporać się z własnymi słabościami. Woda lecąca spod prysznica była
oczyszczająca, wszystkie myśli ulatywały z głowy wraz z wrzątkiem spływającym
po ciele. Już wtedy wiedziałem, że będziesz KIMŚ w moim życiu.
* * *
Dzisiaj już zgodnie z rozkładem jazdy, a pojutrze będzie ostatnia cząstka tego opowiadanka.
Uwielbiam Częstochowę za to, że w supermarkecie można spotkać zawodników AZSu i tak zupełnie po ludzku pogratulować wygranego meczu. :)